Zestawienie Bitwy Warszawskiej 1920 z prezydencką wiktorią Karola Nawrockiego w 2025 roku jest dopuszczalne. Oczywiście: inna pozostaje skala i theatrum działań.
Jednakowoż: bolszewia, po „trupie Polski”, zamierzała maszerować – w 1920 roku – na Niemcy i jeszcze dalej. I tu zaczynają się strategiczne paralele. Ujawnia je doktryna wojenna: jednolite dzieło strategów Rosji i Niemiec, by w warunkach konfrontacji, a tak naprawdę – na potrzeby wspólnej okupacji ziem polskich – lina demarkacyjna – rosyjsko-niemiecka została usytuowana na Wiśle.
Katarzyna Zybertowicz w tygodniku „Sieci” pisze: „Wygrana Nawrockiego jest postrzegana przez wielu Polaków jako obrona tradycyjnych polskich wartości, jak: chrześcijaństwo, rodzina i naród, przeciwko progresywnym i globalistycznym ideologiom, które grożą cywilizacyjnym samobójstwem Europy.”
I kończy prof. Zybertowicz znamiennym, dramatycznym passusem: „Na szczęście wygrał patriota, doktor historii. Któż lepiej zrozumie słowa z poematu Czesława Miłosza „Traktat poetycki”:
Latami będzie chodzić w Belwederze.
Piłsudski nigdy nie uwierzy w trwałość.
I będzie mruczeć: „Oni nas napadaną”.
Kto? I pokaże na zachód, na wschód.
„Koło historii wstrzymałem na chwilę.”
Paradoksalnie, grozę sytuacji potwierdza cytat w formule haniebnej wypowiedzi Manueli Gretkowskiej – już po wyborach prezydenckich – pomieszczony w tygodniku „Do Rzeczy”: „Modelowy, 100 % wyborca prezydenta i naszej przyszłości to młody mieszkaniec ściany wschodniej, o zdrowych, prawicowych przekonaniach. Takiego kościelnego patriotę, geograficznie pierwszego na drodze rozjedzie ruski czołg, zdepcze onuca.”
Tytuł znakomitego felietonu Katarzyny Zybertowicz brzmi: „Znów na chwilę wstrzymane”, a lid stanowi: „Wygrana Karola Nawrockiego może być widziana jako punkt kwestionujący obecny kierunek UE”.
SZYMON GIŻYŃSKI