Komentator dziennika „Fakt”, Łukasz Warzecha w lidzie, opublikowanego na łamach polskiego tygodnika „w SIECI”, artykułu „Zmęczeni zmęczonym Tuskiem” stawia tezę: „Jeśli kiedyś powstanie wnikliwa biografia obecnego premiera, być może jej autor zauważy, że lidera PO zgubił całkowity brak celu”.
Tym sposobem Łukasz Warzecha dołącza do chóru dziennikarzy i polityków, którzy problem sześcioletnich dokonań ekipy PO – PSL wywodzą z domniemanych cech osobowych premiera Tuska i jego współpracowników: braku woli, niefrasobliwości, lenistwa, a ocenę wielu poczynań rządu lokują gdzieś pomiędzy błędem i grzechem zaniechania. Warzecha dorzuca swoje: brak celu.
Zarzut Warzechy wobec Tuska uważam za chybiony, oszczerczy i głęboko niesprawiedliwy. Po i wobec katastrofy smoleńskiej – prowadzenie polityki uwłaczającej godności i obniżającej prestiż Polski w świecie. Rezygnacja z jednoczycielskiej i przywódczej roli Polski wśród państw Europy Środkowo – Wschodniej – poprzedzona publicznymi, hołdowniczymi deklaracjami serwilizmu wobec Niemiec i programowo praktykowana uległość wobec Rosji. Reforma emerytalna, przedłużająca wiek pracy Polaków do 67. roku życia. Ciągle ponawiane próby reformy objęcia nauczaniem szkolnym – 6. latków. Budowa autostrad, jako sposób na zniszczenie polskich firm budowlanych. Rujnacja samorządów poprzez dokładanie zadań i odejmowanie środków. Rezygnacja, także podczas polskiej prezydencji, ze starań o zrównanie dopłat bezpośrednich dla polskich rolników do poziomu dopłat znacznie wyżej dotowanych rolników z innych państw Unii Europejskiej. Bezustannie ponawiane próby wprowadzenia do Polski – tylnymi drzwiami – GMO; prowadzące do utraty przez polskie rolnictwo, konkurencyjności na europejskich i światowych rynkach. Likwidacja polskiego przemysłu stoczniowego na rzecz prosperity stoczni – głównie – w Niemczech i Francji. Reforma edukacyjna – Hall, Szumilas – redukująca przewagę intelektu i wiedzy polskiej młodzieży nad równolatkami z innych państw UE. Niszczenie potencjału polskich małych i średnich przedsiębiorstw poprzez aplikowanie fatalnych dlań rozwiązań prawnych: sądowego nakazu płatniczego, prawa patentowego, prawa zamówień publicznych. Antytożsamościowa – w odniesieniu do polskiej historii i tradycji narodowej – polityka edukacyjna, kulturalna, historyczna. Deprecjacyjna strategia wobec autorytetu i roli Kościoła w życiu publicznym Rzeczypospolitej Polskiej; wspieranie środowisk ideologicznych, otwarcie zwalczających obecność katolików i wartości katolickich w polskiej przestrzeni publicznej.
Ta lista – zadań politycznych, podjętych i przeprowadzonych sprzecznie z polskim interesem narodowym przez ekipę Donalda Tuska – jest znacznie dłuższa, i przez to, i przez jej gatunkowy ciężar: prawdziwie imponująca.
I dałoż by się to wszystko skutecznie zrealizować (a przecież się udało!) bez jasno wytyczonego, konkretnego, precyzyjnego celu? Bez idących w ślad za tym celem działań – kompleksowych, nieprzypadkowych, starannie obmyślonych – wymagających często długich i żmudnych przygotowań; przy tym: determinacji, bezwzględności i piarowskiej, oszukańczej sprawności?
Przyznajmy zatem; to był i jest: wielki, osobisty sukces premiera Tuska i – nie mam co do tego żadnych wątpliwości – patrząc na wyraz jego oczu i twarzy z kilku czy kilkunastu metrów, na sejmowej sali, podczas decydujących, zwycięskich przeforsowań jego projektów – także jego wielka, osobista satysfakcja.
Tusk triumfator – Tusk udowadniający wobec całego świata, że „w tym kraju”, z tym narodem może zrobić wszystko.
Dlatego problemem Polski nie jest Tusk podejmujący błędne decyzje, niefrasobliwy, leniwy, drażniący brakiem politycznej woli i celu. Bo takiego Tuska nie ma. Jest natomiast Tusk: zdeterminowany, bezwzględny i skuteczny w realizacji celów sprzecznych z polską racją stanu i polskim interesem narodowym. I ten Tusk – rzeczywisty, działający celowo i skutecznie – jest zagrożeniem dla Polski, a nie ten, którego próbuje, jako polityka pozbawionego celu działania, opisać Łukasz Warzecha. Tusk Warzechy po pierwsze, nie istnieje; po drugie, gdyby nawet istniał, zostałby odwołany i przestałby rządzić w połowie swej pierwszej kadencji.
W artykule Łukasza Warzechy, bardziej znamienny i ważniejszy od jego treści jest jego kontekst. Warzecha w swym pisaniu nie jest sam. Podobnie myśli, mówi, pisze – wielu innych: dziennikarzy, polityków; szczerze patriotycznych, konserwatywnych, prawicowych… Oni wszyscy, w kółko i na okrągło, zarzucają ekipie Tuska: błędy, grzechy zaniechania, niefrasobliwości, niepowagę, lenistwo, atrofię woli i brak celu. Brzmi groźnie, ale jakby zastępczo: jednak pomniejsza skalę tego co się z Polską stało w ostatnich latach; jakby mimowolnie oswaja nas z rzeczywistością i być może nawet uspokaja sumienia i obniża nasze wymagania wobec samych siebie i to w chwili przełomowej w naszych dziejach, gdy nie pozostaje już nic innego, jak ratowanie podstaw bytu Ojczyzny. Czy boimy się, czy też z innych powodów nie chcemy przyjąć do świadomości, że w naszych czasach i na naszych oczach dzieje się z Polską coś strasznego i – nie daj Boże – nieodwracalnego?
Nie chcę nazywać tego ani strachem, ani schizofrenią. Ale ta boleśnie odczuwana sytuacja wśród polskich patriotów – pewnej ambiwalencji postaw – jest faktem.
Dowiedli tego również redaktorzy tygodnika „w SIECI”, Jacek i Michał Karnowscy, publikując w tym samym, co przywoływany artykuł Warzechy, numerze pisma, swój wywiad z Jarosławem Markiem Rymkiewiczem, pod znamiennym tytułem: „Każdy z nas może stać się żołnierzem Rzeczypospolitej”.
Na jedno z pytań braci Karnowskich Jarosław Marek Rymkiewicz odpowiada tak: „Przekonanie, ze zwierzęce skłonności naszych sąsiadów należą do przeszłości, jest błędne. Polak, który zrezygnuje ze swej polskości i przestanie być Polakiem, nie stanie się, jak to mu się teraz obłudnie wmawia, kimś lepszym, jakimś kandydatem na Europejczyka – przeciwnie, zostanie czyimś niewolnikiem. Aby do tego doprowadzić, aby wymusić rezygnację z polskości i zmienić Polaków w plemię niewolników, kiedyś zakładano obozy koncentracyjne i przeprowadzano uliczne egzekucje, dzisiaj, ponieważ w Europie na razie nie może być wojen, używa się w tym celu przemocy edukacyjnej oraz medialnej. To jest słabsze niż przemoc fizyczna, ale też skutkuje. Trzeba także pamiętać, ze ta stopniowa likwidacja polskości, z którą mamy teraz do czynienia, to nie jest tutejszy pomysł. To jest wymyślone gdzie indziej, a realizowane tutaj przez Polaków, którzy gardzą Polską, nie chcą być Polakami – i pewnie już nie są”. W innym miejscu wywiadu JMR tak pointuje swą myśl: „I oto w tym wszystkim, w tej wściekłej i rozwścieczonej antypolskiej propagandzie, właśnie chodzi – żeby Polacy wyrzekli się samych siebie i żeby w miejscu polskiego istnienia pozostała pustka”.
I z takiego punktu powinno startować każde poważne i odpowiedzialne myślenie o przyszłości Ojczyzny – myślenie polskich patriotów AD 2013.