MAŁA KROPKA. Geopolityka nowych sąsiedztw

Jesteśmy świadkami strukturalnych przemian we współczesnej, światowej geopolityce. Geopolityka, posiadając dzisiaj status integralny i globalny, pozostając nadal, przede wszystkim, grą mocarstw; pozyskała przy tym nową dynamikę: jako samodzielny i jedyny czynnik przestał działać – w światowej geopolityce – „sąsiedzki” determinizm geograficzny.

 

Fizyczne sąsiedztwo już nie skazuje sąsiadów z atlasu geograficznego na rywalizację wyłącznie między sobą; mogą w tę rywalizację włączyć się „nowi sąsiedzi”.

Między mrzonki należy włożyć tęsknoty względem powrotu USA do narracji i postawy izolacjonistycznej. To jest niemożliwe z oczywistego powodu: geopolityką i polityką światową będzie w najbliższych dekadach rządzić balans wpływów mocarstw i ważnych państw.

Już się tak dzieje. „Dobrosąsiedzkich” relacji szuka się dzisiaj bez względu na tysiące kilometrów odległości. Dowód? Reakcją Rosji, w realiach wojny z Ukrainą, na sankcje Zachodu – jest przejęcie przez jej partnerów z organizacji BRICS (Brazylia, Indie, Chiny, RPA) aż 4/5 globalnego, rosyjskiego eksportu.

Iluzją jest też przekonanie, iż Stany Zjednoczone mogą porzucić Europę, by skupić się na rywalizacji z Chinami na Pacyfiku. Gdyby wojna Rosji z Ukrainą trwała kilka dni lub tygodni, to nic by nie uchroniło świata od dokończenia, przez Rosję i Niemcy budowy euroazjatyckiego wału (PACATL) – od Lizbony po Władywostok i sytuacji, gdy to Putin byłby języczkiem u wagi w rywalizacji o światowy prymat między USA i Chinami.

Czy taki obrót sprawy jest do przyjęcia dla Chin i USA? Nie. Balans wszystkich mocarstw i ważnych państw (tu lista jest otwarta i wciąż się powiększa), a nie wojenny bilans rywalizacji dwóch największych: USA i Chin, powinien kształtować losy świata przez najbliższe dziesięciolecia.

SZYMON GIŻYŃSKI