MAŁA KROPKA / Rosja i Niemcy. Motto bez zmian

 

Antoni Słonimski pytany – przed wojną, po powrocie z podróży do Moskwy i Rosji Sowieckiej – jak tam jest, odpowiedział: „Różnie”. Sądzę, iż ta lapidarna oraz pozornie enigmatyczna i absurdalna ocena nic nie straciła, do dzisiaj, na aktualności.

Tym bardziej, iż współcześnie – tan ambiwalentny stan rzeczy podobnie diagnozują również prominentni Rosjanie – dumni rosyjscy patrioci. Jeden z nich, rektor rosyjskiego uniwersytetu pyta: „Dlaczego mój kraj ciągle chce, by się go bano?”. Inny, były minister Federacji Rosyjskiej stwierdza: Kochamy być obrażani – w końcu jesteśmy narodem imperialnym!”

Zafascynowany Rosją, były ambasador Niemiec w Moskwie (2014-2019), wcześniej w Warszawie (2010-2014) Rüdiger Freiherr von Fritsch, w swej niedawno wydanej po polsku książce „Quo vadis Rosjo? Spojrzenie ambasadora Niemiec” pisze: „Rosjanie oczekują, że zna się i respektuje ich kraj i jego wielkość. Naturalnie chcieliby być kochani, ale to ostatnia rzecz, do której by się przyznali. Są dumni i nieprzychylni”.

Nieprzypadkowo ambasador Rüdiger Freiherr von Fritsch za motto swej książki przyjął wyznanie Ulricha von Brockdorff-Rantzan, ambasadora Niemiec w Rosji Radzieckiej i ZSRR w latach 1922-1928, mającego za główne zadanie pilnować realizacji układu zawartego w Rapallo w 1922 roku, owego fundamentalnego i pomnikowego dzieła przyjaźni i współpracy gospodarczo-militarnej rosyjsko-niemieckiej, które nieodwracalnie doprowadziło do paktu Ribbentrop-Mołotow w 1939 roku i wybuchu II wojny światowej.

Wspólne motto obu ambasadorów Niemiec w Rosji: Rüdigera Freiherra von Fritsch i Ulricha von Brockdorff-Rantzan brzmi: „Bardzo dobrze wiem, iż polityki nie robi się sercem; mimo tego jednak myślę, że nie robi się złej polityki, angażując w nią trochę serca. Ta wspólnota naszych losów i wspólne interesy przywiodły mnie do tego przekonania, z którym pełniłem tutaj swoją służbę.”

SZYMON GIŻYŃSKI