Interlokutor

Leszek Miller w wywiadzie dla tygodnika „Do Rzeczy” (Nr 31/130) zapewnia: „Ja nie chcę walki z Kościołem, lecz zachowania odrębności państwa i Kościoła”. Można się z tak lisio-chytrze przedstawionymi intencjami Millera zgodzić lub nie, ale są to intencje i poglądy Millera. Ma do nich prawo.

Jednakże zaraz po kolejnym pytaniu swego interlokutora Leszek Miller deklaruje: „Trzeba jednak występować przeciwko dominacji Ewangelii nad konstytucją”. Szef SLD wypowiedział w tym miejscu sąd trywialnie ideologiczny i z gruntu fałszywy. Przecież między Ewangelią a konstytucją nie zachodzi żadna sprzeczność. Przeciwnie: im więcej Ewangelii w konstytucji, tym jest ona lepsza, bo bardziej służebna wobec dobra wspólnego.

Myślałem, że w tym miejscu wywiadu, publikowanego nie gdzie indziej, tylko na łamach pisma Pawła Lisickiego (autora, między innymi, „Kto zabił Jezusa”), interlokutor Millera przyprze go do muru, zaprotestuje, wykaże jawny prymitywizm millerowej tezy.

Nic takiego nie nastąpiło. Rozmówca przewodniczącego SLD skwitował tylko: „Jakbym słuchał Ewy Kopacz albo Donalda Tuska, który mówił, że nie będzie klękał prze biskupami” – czym wpisał się de facto w groźny infantylizm millerowej obsesji; groźny, bo doszukujący się przeciwieństw i sprzeczności w materii publicznej tam, gdzie ich wcale nie ma.

Zdziwiony, dlaczego w tygodniku Pawła Lisickiego (autora, między innymi, „Punktu oparcia”) przepuszczane są takie rzeczy, spojrzałem na nagłówek wywiadu i przeczytałem: „Z Leszkiem Millerem, przewodniczącym SLD rozmawia Marek Migalski”. I już się nie dziwiłem.

 

                                                                                             Szymon Giżyński

/Autorska wersja tekstu, opublikowanego 17 sierpnia 2015 roku na łamach „Gazety Polskiej Codziennie”/