Kanclerz Niemiec Friedrich Mertz butnie zapowiada zbudowanie najsilniejszej armii konwencjonalnej w Europie. Deklaracje Mertza budzą zdumienie i obawę: „Jesteśmy świadkami końca tymczasowego, wielostronnego porządku opartego na zasadach /…/, na prawie międzynarodowym. Jesteśmy w fazie, w której w wielu miejscach egzekwowane jest prawo najsilniejszych.”
Mertz deklaruje, iż Niemcy chcą być głównym i niezastąpionym partnerem USA w Europie. Tak naprawdę chcą – Niemcy – wyprowadzić USA z Europy.
Kanclerz Mertz marzy o niemieckiej broni jądrowej. Cóż innego może bowiem znaczyć jego odpowiedź, w tej kwestii, na pytanie zadane przez „Frankfurter Allgemeine Zeitung”: „Jeszcze nie czas”.
Mertz gmera w europejskich sojuszach. Zawiera porozumienia z Turcją i Wielką Brytanią – kosztem Francji. Dla Polski – w przyszłej wojnie z Rosją – planuje rolę specjalną: państwa osłonowego, czyli buforowego. Ale nie może oznaczać ten diabelski pomysł reminiscencji z 1920 roku, gdy Polska obroniła Europę przed inwazją bolszewickiej Rosji. Na dzisiaj – w przyszłej wojnie – Niemcy planują wspólnie z Rosją – ustanowienie linii demarkacyjnej na Wiśle. Oznacza to powtórkę z 1939 roku i – de facto – kolejny rozbiór Polski. Pamiętajmy: od 1933 roku do 1939 upłynęło sześć lat. 2025 dodać 6 – wychodzi 2031.
W 1939 roku walczyliśmy – na dwa fronty – z Niemcami i Rosją – sami. Opuszczeni przez rzekomych sojuszników: Francje, Wielką Brytanię i Stany Zjednoczone… Nie wolno do tego nie dopuścić – dzisiaj koniunktura dla Polski jest lepsza.
